Dziś mija nasz pierwszy tydzień w Sydney. Z pewnością uczcimy to lampką wina wieczorem:)
Wszystko układa się po naszej myśli, jesteśmy bardzo zmobilizowani i uparcie dążymy do wyznaczonych celów.
W poniedziałek Natalia była na rozmowie o pracę. Ładnie ubrana odprowadziła Damiana do szkoły i udała się w umówione z pracodawcą miejsce. Okazało się, że na tą samą godzinę przyszło około 8 osób. Praca związana ze sprzedażą- tyle informacji Natalia uzyskała w korytarzu, przed wejściem na rozmowę. Sympatyczny Pan prosił 4 osoby na każdą sesję. Rozmowa trwała około 25 minut. Okazało się, że firma otwiera nowy projekt dla Amnesty International i praca ma polegać na zachęcaniu ludzi, robiących zakupy w galeriach handlowych w centrum miasta, do wpłacania pieniędzy dla Amensty. W Natalii wzbudziło to mieszane uczucia, taka praca zdecydowanie jej nie pasuje, ale zawsze istniała nadzieja, że nie zaproszą jej na dzień próbny, który miał się odbyć nazajutrz. Kilka godzin po rozmowie Natalia dostała smsa, że bardzo spodobała się Panu, który prowadził rozmowę i jest zaproszona na dzień próbny. I choć była niemal pewna, że to nie jest praca dla niej to nagle pojawiły się wątpliwości. Ostatecznie jednak odpisała, że przeprasza, ale nie pojawi się w wyznaczonym miejscu. Po pierwsze praca polega na narzucaniu się ludziom, a po drugie zarobek zależy wyłącznie od tego ile osób uda się skutecznie zachęcić. Na ten moment musimy mieć pewne pieniądze.
W poniedziałek byliśmy także w agencji, która pomogła nam tutaj przyjechać. Spotkaliśmy się z bardzo miłym przyjęciem i otrzymaliśmy wiele pomocnych informacji. Damian dostał kilka numerów telefonów, do Polaków, którzy prowadzą tutaj firmy i szukają pracowników. Wiemy, że mamy w agencji dużą pomoc :)
Damian jest bardzo zadowolony ze szkoły, z zajęć, z towarzystwa. Codziennie wstaje o 6:30. O 7:20 jedzie z ludźmi, u których mieszkamy na stację. O 8:30 zaczyna zajęcia, kończy je o 14:30, a o 15:30 jest w domu. Dziś zmienił tryb zajęć na popołudniowy, co oznacza, że będzie chodził do szkoły na 15:30 i skończy dopiero o 21:00. W sobotę kilka godzin spędzi na kursie BHP i dostanie tzw. White Card, co pozwoli mu na podjęcie pracy fizycznej. Być może już od poniedziałku zacznie pracę w firmie, która składa meble. Byłoby doskonale, wszelkie szczegóły uzgodni dziś albo jutro :)
W poniedziałek wieczorem wybraliśmy się do wspomnianego w pierwszym lub drugim poście na blogu, Simona.
Simon mieszka niedaleko nas, ma ogromny dom z basenem, w którym wynajmuje pokoje pod homestay. Rzeczywiście dom jest wielki, piękny, imponujący. Jest pełen ludzi, bo w trzech pokojach zamieszkują studenci z Azji. Dodatkowo Simon i Michelle mają dwoje małych dzieci. Świetni ludzie. Bardzo pozytywni, otwarci, mieszkają w ładnej dzielnicy. Wszystko nam się bardzo podobało, Simon zaproponował pomoc w znalezieniu pracy, Michelle zasugerowała, że czasami mogłabym opiekować się dziećmi. Doskonała okazja dla nas do nauki języka, bo rodzina preferuje wspólne spędzanie czasu. Simon powiedział, że mamy się zastanowić nad kwotą, którą jesteśmy w stanie mu zapłacić. Oprócz tygodniowej stawki, co 3 miesiące każde z nas miałoby zapłacić 150$ za prąd.
Wróciliśmy do domu, całkiem pozytywnie nastawieni do oferty. Napisaliśmy Simonowi, że nie możemy płacić więcej niż 330$ tygodniowo, a nawet ta kwota jest dla nas za wysoka. Otrzymaliśmy odpowiedź, że w związku z tym, że bardzo nas polubili, chcą 300$. Wow. I znowu decyzja do podjęcia. Przeliczyliśmy wszystko, przemyśleliśmy wszystkie za i przeciw. Głównym powodem, dla którego nie zdecydowaliśmy się przyjąć oferty Simona, była spora odległość domu od stacji. Musielibyśmy dojeżdżać autobusem, co jest drogie, więc na dłuższą metę nie opłaca się nam taki układ.
Rozglądamy się za pokojem bliżej centrum. Jest wiele ofert dzielenia mieszkania lub domu, spokojnie możemy mieścić się w 300$/tyg. Troszkę poznaliśmy miasto, wiemy gdzie byłoby fajnie zamieszkać, także pomalutku szukamy czegoś w dobrej lokalizacji.
Dzielnica, w której mieszkamy jest świetna, więc jeżeli znajdzie się coś blisko stacji pociągu to możliwe, że w niej zostaniemy. Teraz mamy około 1,7 km do stacji, chodzimy głównie na nogach. Zajmuje nam to 20 minut, niemal cały czas pod górkę w kierunku stacji. Dobry sport :)
W środę Natalia była na rozmowie o pracę na pięknie nazywanym stanowisku "housekeeper" w SPA. Niewyobrażalnie magiczne miejsce. Coś niesamowitego. Dostała propozycję pracy trzy razy w tygodniu. Oczywiście przyjęła ofertę.
Praca ma polegać na dbaniu o detale. Ma być nieskazitelnie czysto. Właściwie to jest tam czysto, ale wchodzi w grę kwestia szczegółów- odcisków palców na drzwiach, brudnej ścianie, kurzu na obrazach. 3 piętra kliniki, 12 godzin sprzątania tygodniowo. Zaczyna od poniedziałku.
Jeśli tylko Damian dostanie pracę w wymiarze 20 godzin tygodniowo, to właściwie jesteśmy ustawieni. Natalia szuka jeszcze czegoś na 8 godzin. Dostaje sporo propozycji. Kilka rozmów przed nią, może uda się coś zgrać z pracą, którą już dostała :)
U nas, po trzech dniach deszczu i burz, wreszcie słońce...!!!
Oglądajcie zdjęcia z naszej okolicy, szukaliśmy pięknych papug, które widzieliśmy w poniedziałek, ale chyba schowały się przed deszczem.
Pozdrawiamy was gorąco:)
no wreszcie można komentowac
OdpowiedzUsuńpiękne miejsca,cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPowodzenia,trzymam kciuki za Was.
witam.podziwiam was i troche wam zazdroszcze,ale pozytywnie,głównie odwagi.
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia.życzę powodzenia.żeby wam sie wszystko udało.