poniedziałek, 20 października 2014

Coraz bliżej święta.



Zaczęliśmy normalne życie. Rano wstajemy do pracy, Damian już przed 5 musi być w drodze na stację, Natalia wyrusza o 7 (na szczęście tylko trzy razy w tygodniu, pozostałe dni pracuje popołudniami). Mamy dużo szczęścia, że oboje znaleźliśmy pracę, i to tak szybko. Dzięki temu możemy spokojnie planować podróże, wydatki, wieczorne drinki. Jeśli będziemy pracować przez następne miesiące to powinno wystarczyć też na kolejną wizę i kilka tygodni szkoły. Ufff...kamień z serca.

Dzień za dniem mija nieubłaganie. Damian ma teraz ostrą jazdę bez trzymanki. Po pracy wpada do domu na obiad (o ile Natalia coś przygotuje:)) i z bólem serca jedzie do szkoły na 15:30. Zmiana kursu na popołudniowy wyszła mu zdecydowanie na dobre. Wskoczył do grupy o wyższym poziomie, ma świetną nauczycielkę. Jest baaaaardzo zmotywowany do nauki języka, a biorąc pod uwagę intensywność kursu, lada moment załatwi każdą sprawę bez pomocy Natalii.

Teraz, jak już mamy pracę i znamy stawki, uświadomiliśmy sobie jak fajnie można żyć. Za pierwsze pensje na pewno kupimy sobie iPhony, albo inne wynalazki, bo bez dobrego smartfona i aplikacji z mapami bardzo ciężko poruszać się po mieście. Okazuje się, że codzienne życie nie jest tu wcale takie drogie, jak zarabia się w dolarach. Można śmiało pozwolić sobie na wiele rzeczy, które w Polsce byłyby sporym wydatkiem. Najnowsze tytuły w księgarni kosztują tutaj 9-20$, co oznacza, że za pół godziny pracy możemy kupić sobie lekturę na wiosenne wieczory. I właściwie to można by tak wymieniać bez końca. Niemal wszystko jest na wyciągnięcie ręki (oprócz nieruchomości), dlatego już nie dziwimy się tłumom w galeriach handlowych. Na nas też przyjdzie czas..:)

W Australii chyba nie obchodzi się Halloween. Nie widać ozdób przy domach, nie straszą trupie czaszki i kościotrupy. Za to w Sydney czuć już Święta Bożego Narodzenia. Oczywiście, tak samo jak w USA, nie ma to związku z Bożym Narodzeniem- to tylko CHRISTMAS. W sklepach choinki, mikołaje, kartki świąteczne i wszystko to, czego nie jesteście sobie nawet w stanie wyobrazić. Musimy zrobić ukradkiem zdjęcia, pokażemy Wam jak Australia przygotowuje się do Świąt :)



Weekend spędziliśmy oczywiście poza domem.
W każdy sobotni wieczór w centrum Sydney, w porcie, odbywa się pokaz sztucznych ogni. Piękne wydarzenie. Byliśmy zaskoczeni poziomem pokazu. Nie możemy się już doczekać Sylwestra. Na samą myśl mamy ciarki na ciele..
Miasto w sobotę tętni życiem. Tysiące ludzi spaceruje, drinkuje w knajpkach, tańczy w dyskotekach. Wszystko w zasięgu ręki. Piwo i drinki w pubach też są w przystępnych cenach. Śmiało można sobie na nie pozwolić. Skorzystaliśmy z tego. Poobserwowaliśmy tańczących "Ozzie", oglądnęliśmy doskonały pokaz kabaretowo- taneczny w porcie (uśmialiśmy do łez, bo faceci byli naprawdę świetni) i wróciliśmy do domu, zgarniając po drodze ramkę na zdjęcia i nowiutką tablicę korkową z wystawek przed domami!

W niedzielę trochę doleżeliśmy w łóżku więc wszelkie plany dalszych wypraw odłożyliśmy na inny weekend. Pogoda była piękna dlatego spakowaliśmy torby i pojechaliśmy na Bondi Beach troszkę podsmażyć tyłeczki. Czujemy się tutaj już trochę jak u siebie. Jakbyśmy byli tu co najmniej kilka miesięcy. Znamy już parę miejsc, wracamy do nich. Pasuje nam tu wszystko.






Damian już myśli o kupnie deski surfingowej, podoba mu się ten sport. Natalia póki co, ze strachu przed rekinami, nawet nie wchodzi do oceanu..

Marzymy, patrzymy na piękne i horrendalnie drogie domy, które są na sprzedaż, odważnie planujemy przyszłość. A może Bozia da, może się uda..

Pomału zaczyna nam brakować towarzystwa, rodziny i znajomych. Dobrze wiemy, ze nie można mieć wszystkiego i z tą myślą brniemy przed siebie. Choć miłą niespodzianką byłaby wiadomość, że ktoś kupił bilet i niebawem tu będzie..


P.S. Nasze znalezione rowery śmigają jak nowe. JESTEŚMY ZWYCIĘZCAMI!


7 komentarzy:

  1. pisałam już to kilka razy i napiszę jeszcze pewnie kilkanaście, podziwiam was i kibicuję całym sercem, żeby wszystko ułożyło się tak jak marzycie albo nawet i lepiej .... :))))))
    Ps. może zarejestrujcie się na jakieś lokalne forum, tam zawsze można znaleźć jakiś znajomych, wiadomo, że to nie to samo co rodzina czy tutejsi znajomi.. ale zawsze jakaś namiastka:) polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytamy! Czytamy! Ja czytam każdy post, i info na fb:) cieszę się Waszym szczęściem i zazdroszczę odwagi (w pozytywnym sensie) :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo się cieszę że wszystko się wam układa kochani.... Życzymy wszystkiego co naj i czeka my na każdy nowy post :-) kochamy was bardzo

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ja Magda kuzynka :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niuńki no przecież ja codziennie sprawdzam bilety na Kayaku! Bądźcie gotowi!:P bo z Kolorado to już nie tak daleko;) Buzi!!!!
    Sylwina

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozdrawiam serdecznie z Woli. Czytam i śledzę wasze poczynania. Podziwiam :):) Jest tu taki jeden który lada moment do was dojedzie i będzie wam weselej. Tylko sponsora jeszcze nie znalazł ha ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekamy, czekamy. Nawet mieszkania szukamy większego żeby goście mieli gdzie spać..!!

      Usuń

Czekamy na Wasze komentarze :) Dajcie znać, że czytacie!