Nowy Rok przywitamy w centrum miasta, z niecierpliwością czekamy na największy na świecie pokaz sztucznych ogni. O 14:00 Waszego czasu (jeśli będziecie w Polsce) włączcie telewizory i oglądajcie razem z nami. Pomyślcie o nas przez chwilę. Możecie nawet trochę pozazdrościć. Ten pokaz to podobno niezapomniane przeżycie. Na pewno przeczytacie o tym u nas na blogu :)
Święta, jak już wcześniej wspominaliśmy, nie mają tu wiele wspólnego z Bożym Narodzeniem. My postanowiliśmy jednak zachować rodzinne tradycje i zjedliśmy skromną wigilię. Był pyszny barszcz, całkiem dobre uszka, a sądząc po ich rozmiarze- uszy, sałatka jarzynowa z polskimi ogórkami konserwowymi i majonezem kieleckim, ryba po grecku, polski chlebek, wyśmienity sernik (debiut!), i cała masa orzeszków, które długo czekały na święta głęboko schowane w półce. Dwa stoliki z ikei, poduszki na podłodze, kilka świeczek i choinka origami zrobiona przez Damiana być może nie wyglądały oszałamiająco, ale dla nas było pięknie. To nasza pierwsza wigilia jako mąż i żona, z pewnością jej nie zapomnimy.
Po wigilii pojechaliśmy na pasterkę. Katedra w samym centrum była wypełniona po brzegi. Uroczystość wspaniała, zorganizowana z rozmachem. Przed samą katedrą można było nawet kupić lody i kawę.
Wracaliśmy do domu po 2 w nocy, ulice były pełne mikołajów, mniej lub bardziej pijanych. Powietrze w nocnym autobusie też pachniało procentami. Tak się tutaj świętuje.
Pierwszy dzień świąt spędziliśmy na plaży ze znajomymi. Totalny relaks, piwo, orzeszki i kupa śmiechu. Woda w oceanie coraz cieplejsza, można z przyjemnością poszaleć na falach. Było bardzo sympatycznie. Niestety pogoda spłatała figla i cały wieczór padał deszcz. Musieliśmy przełożyć zaplanowanego grilla na następny dzień. A drugi dzień świąt, tak zwany Boxing Day, upłynął pod znakiem mega wyprzedaży i duuuuuużych zakupów. Wybraliśmy się do miasta z ciekawości, chcieliśmy zobaczyć czy rzeczywiście w galerii są tłumy. Pierwsze sklepy otwarte były od 5 rano, podobno już wtedy było pełno. Spodziewaliśmy się, że będzie sporo ludzi, ale to co zobaczyliśmy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Najpierw co najmniej 20 minut trzeba było czekać w kolejce przed sklepem. Później, jeśli nie daj Bóg coś wpadło nam w oko, nawet 40 minut zajmowało dostanie się do przymierzalni. No i na koniec spora kolejka do kasy. Obłęd. Trochę daliśmy się w to wkręcić, bo czekaliśmy z zakupami na ten dzień, ale opłacało się, bo przeceny były naprawdę kosmiczne. Kupiliśmy sporo ubrań za naprawdę niewielkie pieniądze. A na sam koniec wyprzedaży, dla zabawy, kupiliśmy sobie bodyboard i już jutro jedziemy na plażę wypróbować to cudo.
Nie ukrywamy, że święta w Polsce są o wiele piękniejsze. Brakowało nam rodziny. Postanowiliśmy, że zrobimy wszystko żeby Boże Narodzenie w przyszłym roku spędzić w Polsce. I to chyba będzie nasza pierwsza podróż do domu. Czekamy z niecierpliwością.
Jutro mamy oboje wolny dzień, pogoda zapowiada się wspaniale więc z pewnością spędzimy go na plaży. Dziś (niedziela) zwiedziliśmy kolejny zakątek Sydney. Byliśmy w pięknym parku, zachwycaliśmy się zielenią, czystą wodą w zatoce, mocnym słońcem.
Za kilka dni lecimy na Tasmanię. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Mamy samochód, zarezerwowaliśmy wszystkie noclegi. Musimy spakować trochę ciepłych ubrań, bo Tasmania jest chłodna. Bardzo się cieszymy na ten wyjazd.
A w marcu będziemy zwiedzać Gold Coast i Brisbane. Kupiliśmy już lot, na razie w jedną stronę. Może nam się spodoba i nie będziemy chcieli wracać?
Pooglądajcie zdjęcia. Zobaczcie jak wyglądała katedra na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Co wieczór można było oglądać animacje. Ludzie przychodzili przyozdobieni w świąteczne gadżety, siadali na ziemi, świętowali. Jest też kilka zdjęć z Polskiego Festiwalu Świątecznego. Było smacznie, pierogowo. Duuużo piwa, mnóstwo jedzenia i piękny, wzruszający występ zespołu Istebna. Czuliśmy się jak w domu.
Życzymy Wam szczęśliwego Nowego Roku..! I do 'zobaczenia' na blogu już w 2015 :)
Witajcie. Podczytuję was od samego początku waszej wspólnej wyprawy:). Damiana znam, Żonę Damiana niestety nie, ale podziwiam was oboje za odwagę, determinacje w osiąganiu marzeń, jeszcze raz za odwagę i za ogrom waszej miłości jaką czuć czytając wasze posty:) Nadal będę Tu zaglądać, bo wciągnęliście mnie niesamowicie w wasze opowieści:) Trzymam za Was kciuki! Życze Wam Szczęśliwego Nowego Roku 2015:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Koleżanka z Liceum. Karolina N:)
Czytam z zapartym tchem. Razem z mężem i córkami planujemy emigrować do Australii. Obecnie mieszkamy w zimnej Irlandii. Pozdrawiamy serdecznie i kibicujemy Wam!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agata