No i niestety, ale nasza 7-miesięczna wiza kończy się w kwietniu. A jej przedłużenie to, UWAGA, jednorazowy wydatek rzędu 7 tysięcy dolarów. Dlatego musimy zacząć oszczędzać. Przynajmniej troszkę. Nie ukrywamy, że przy naszych zarobkach i trybie życia, odłożenie 7 tysięcy dolarów nie powinno być ogromnym problemem, ale serce chce pęknąć na samą myśl, że oddamy te pieniądze państwu. Wszystko wskazuje na to, że zdecydujemy się na wizę dwuletnią. I chyba te dwa następne lata będą decydujące. Zaczniemy kompletować dokumenty, na pewno skorzystamy z pomocy agentów migracyjnych, i być może, przy odrobinie szczęścia i ogromnej dawce determinacji uda się otrzymać wizę inną niż studencka. Nadzieja tkwi w wykształceniu Natalii. Ale bez doświadczenia i tutejszych kwalifikacji nie możemy liczyć na wiele. Dlatego musimy zaplanować wszystko krok po kroku, tak żeby za dwa lata pochwalić się, na przykład, statusem rezydenta.
Oczywiście istnieje też opcja, że nasza wiza nie zostanie przedłużona i w maju wrócimy do Polski, ale póki co nie dopuszczamy do siebie takiej myśli.
Dlaczego chcielibyśmy zostać?
Z poprzednich postów wiecie, że Australia bardzo nam się spodobała. Piękna natura, pozytywni ludzie, plaże niemal na każdym kroku. Świetnie się mieszka w takich warunkach. Ale ponadto, Australia to kraj, w którym życie jest po prostu łatwiejsze. Zarabia się mniej więcej od 15$/h w górę. Biorąc pod uwagę, że pracuje się 8 godzin dziennie, w tydzień można zarobić najmniej 600$. Jeśli pracują dwie osoby, to minimalny tygodniowy przychód sięga minimalnie 1200$. Podstawowe wydatki (mieszkanie, jedzenie, transport, telefon) zamykają się w 650$ tygodniowo. Zostaje 550$ na przyjemności albo do skarpety. I mówimy tu o minimalnym zarobku, tak naprawdę to spotkaliśmy może dwie osoby, które zarabiają mniej niż 20$/h.
Litr paliwa kosztuje około 1,5$. Obiad dla dwóch osób w fajnej restauracji może się śmiało zamknąć w 60$ z napojami. Podobnie jak w USA, woda w restauracjach podawana jest ZA DARMO (zaleta czystej wody w kranach). W Polsce buteleczka Kropli Beskidu to 5 zł. Za godzinę pracy można kupić 3 pary dobrej bielizny, dobrej jakości firmowy T-Shirt czy zafundować sobie manicure w salonie kosmetycznym. Nie wspominamy nawet o cenach sprzętu elektronicznego, który sprzedaje się tutaj jak świeże bułeczki, bo ludzi na to stać..!!!
Śmiejemy się, gdy Australijczycy mówią, że coś jest bardzo drogie. Opowiadamy wtedy, ile dana rzecz kosztuje w Polsce i jaki to procent zarobków. Zamykamy im usta. Wydaje nam się, że naprawdę nie ma tutaj takiej rzeczy, na którą nie można sobie prędzej czy później pozwolić. Wszystko to, co się zwyczajnie człowiekowi od życia należy, jest na wyciągnięcie ręki. Ludzie tutaj korzystają z życia. Restauracje, salony fryzjerskie i kosmetyczne, siłownie- wszędzie są tłumy.
Oczywiście piszemy z perspektywy ludzi młodych, bezdzietnych, zdrowych. Gdybyśmy, będąc na wizie studenckiej, musieli pójść do lekarza, albo posłać dzieci do szkoły, to nie byłoby nam do śmiechu. Ale na razie, odpukać, nie musimy. I jest nam bardzo dobrze :)
A z pozostałych informacji...
Grudzień od samego początku kaprysi. Niemal codziennie przez kilka godzin pada deszcz. Na szczęście pomalutku wszystko wraca do normy. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury i ogrzewa nasze blade twarze. Dziś pracowity dzień. Ale jutro na pewno aktywnie odpoczniemy. Jest jeszcze mnóstwo miejsc do odkrycia.
Na koniec zdjęcia sydney'owskich autobusów..!!!
Pozdrawiamy..!! I życzymy Wam spokojnych świątecznych przygotowań :)
Nati już raz pisałem że są dwa swiaty jest jeszcze trzeci a Polska to czwarty świat. Wam sie na pewno wszystko uda bo wy jesteście szczęściarze, my wszyscy Wam tego życzymy.
OdpowiedzUsuńStaruszki.