Nasza australijska codzienność bardzo nam spowszedniała i z podróży marzeń zrobiła się zwykła, szara rzeczywistość. Damian jest już niemal na końcu swojej studenckiej przygody, która okazała się chyba największym wyzwaniem w jego dotychczasowej karierze. Setki godzin poświęconych na naukę, dużo stresu i ogromne zmęczenie są nieodłącznym elementem jego życia. Na szczęście, ciężka praca przynosi oczekiwane efekty w postaci świetnych wyników i ogromnej satysfakcji. Niestety jego wysiłków nie doceniają potencjalni przyszli pracodawcy, zupełnie lekceważąc podania o pracę. Mamy nadzieję, że po ukończeniu studiów, z pozwoleniem na pracę w pełnym wymiarze i dobrym dyplomem w kieszeni będzie nieco łatwiej.
Natalia od 12 miesięcy pracuje w bardzo popularnej placówce radiologicznej. Bawienie dzieci nieco jej się znudziło (choć teraz za tym tęskni) i w lutym zeszłego roku postanowiła podjąć wyzwanie i zaaplikować o prawdziwą pracę. Poszło jak po maśle i kilka tygodniu od wysłania pierwszego podania miała w kieszeni umowę na pełny etat. Kilka miesięcy później odważnie wystartowała na stanowisko supervisora w tej samej placówce i od listopada grzeje nową, odpowiedzialną posadkę. Bywa ciężko, szczególnie mając na uwadze australijskie podejście do pracy, które niestety jest takie samo jak podejście do życia i opiera się na filozofii NO WORRIES. Na szczęście ekipa jest bardzo zgrana, a pacjenci w większej mierze są przyjemni więc Natalia pewnie tam trochę posiedzi (dopóki jej nie wyrzucą).
Pomiędzy ostatnim, a dzisiejszym wpisem sporo podróżowaliśmy, mieliśmy gości z Polski, zobaczyliśmy na żywo Coldplay, Adele i Robbie Williams'a, i wreszcie w grudniu zeszłego roku po dwóch latach zdołaliśmy odwiedzić nasze rodzinne strony.
Ostatnio trochę nam się znudziło leżenie na plaży. Staramy się nieco aktywniej zwiedzać czas i jeśli już jedziemy nad ocean to Damian uczy się surfować, a Natalia biega albo spaceruje po plaży. Podczas naszej ostatniej podróży na Mauritius stwierdziliśmy, że Australia bardzo nas rozpieściła i naprawdę ciężko nas zachwycić. I choć żyje nam się tu bardzo przyjemnie to coraz częściej rozważamy powrót do domu, który zawsze będzie w Polsce.
Niestety przepisy wizowe zmieniają się co kilka tygodni, a nasza sytuacja pogarsza się z każdą taką zmianą. Coraz trudniej jest zdobyć status rezydenta, a nam nie chce się już walczyć i płacić tysiące dolarów więc postanowiliśmy wrzucić na luz i zobaczyć jak wszystko się potoczy. Wierzymy, że powrót do Europy z doświadczeniem, które zdobyliśmy tutaj nie będzie aż tak bolesny. Zauważamy tutaj coraz więcej minusów codziennego życia, koszty utrzymania są kosmiczne i inwazja Chińczyków trochę nas niepokoi. Staramy się rozważyć wszystkie plusy i minusy, dajemy sobie jeszcze przynajmniej rok na decyzję, a w międzyczasie chcemy zobaczyć i doświadczyć jak najwięcej.
Mamy listę miejsc do odwiedzenia i choć z pulą 20 dni urlopowych może być nieco pod górkę to postaramy się dotrzeć we wszystkie wymarzone zakątki. Zaczynamy już w maju i lecimy na wyspy Whitsundays (północny-wschód Australii), a jeśli zdrowie dopisze to w okolicach listopada chcemy zobaczyć Nową Zelandię.
Jest tyle zdjęć z tych ostatnich miesięcy, że ciężko nam zrobić selekcję. Dajcie znać jeśli chcecie jakieś zobaczyć, wrzucimy je na naszą stronę na facebooku.
Pozdrawiamy Was serdecznie....i do napisania!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytamy ;)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny wpis ? :)
OdpowiedzUsuń