Nosi nas bardzo. Cztery dni spędzone z dziewczynami na Złotym Wybrzeżu zmotywowały nas do dalszych wojaży. Nie wybraliśmy jeszcze następnego kierunku, ale jesteśmy na dobrej drodze. Na pewno za niedługo wsiądziemy w samolot i polecimy odpocząć, chociaż na chwilkę.
Weekend w Gold Coast z naszymi gościówami był gorący. W czwartkowy poranek wylądowaliśmy w Byron Bay, które należy jeszcze do stanu Nowej Południowej Walii, odebraliśmy samochód i ruszyliśmy do hostelu odebrać dziewczyny. Pierwszą połowę dnia przespacerowaliśmy w ogromnym upale, podziwiając piękne klifowe wybrzeże i niewyobrażalnie długie plaże. W Byron Bay, bardzo hippisowskim miasteczku, surferzy pływają wśród delfinów. Ten widok zapiera dech w piersiach. Woda w oceanie była przejrzysta i bardzo ciepła, więc po kilku godzinach spaceru, kąpiel przyniosła nam nieocenioną ulgę. Chce się wracać. Wydaje się jakby ludzie żyli tam zupełnie innym rytmem. Wszyscy byli bardzo zrelaksowani, przy każdej restauracji można było posłuchać muzyki na żywo, klimat w tym miasteczku jest wyjątkowo wakacyjny. Blondwłose, opalone dziewczyny i podobnie wyglądający faceci, z deską surfingową pod pachą wyglądali prawdziwie australijsko.
Najfajniejsze jest to, że to tylko godzina lotu z Sydney, a bilety można kupić już za kilkadziesiąt dolarów w dwie strony. Wrócimy tam, na bank!!!
Wieczorem, po kolacji, wszyscy razem pojechaliśmy do Surfers Paradise. Po godzinie drogi dotarliśmy do domu, w którym mieliśmy nocować, Surfers Paradise, to bardzo rozrywkowa dzielnica Gold Coast, w stanie Queensland. Jeśli zerkniecie na mapę to zobaczycie, że miasto poprzecinane jest licznymi kanałami, co owocuje pięknymi widokami. Chyba wszyscy w Gold Coast mają ogromny dom przy kanale, łódkę przed domem i duży basen. Pozazdrościliśmy ludziom bardzo.
Niestety w Surfers Paradise nie było surferów. Ogromny wiatr nie pozwolił nam na leżenie na plaży, bo za chwilę zamienialiśmy się w kopce kreta i wygrzebywaliśmy piasek z zębów. Miasto zrobiło na nas ogromne wrażenie. Jest czyste, doskonale rozplanowane, pełne markowych sklepów i smacznych knajp. Wysokie wieżowce wzdłuż plaży przypominały nieco Europę, W Sydney tego nie ma.
Żeby nieco urozmaicić sobie weekend i podnieść poziom adrenaliny, wybraliśmy się z Damianem do największego w Australii wesołego miasteczka. Z przykrością musimy stwierdzić, że te europejskie są zdecydowanie lepsze, ale i tak było super. Poszliśmy na wszystkie mrożące krew w żyłach atrakcje. Nasze miny na zdjęciach, które pstrykają w wesołym miasteczku, a później sprzedają za krocie, były obłędne. Wstęp do wesołego miasteczka połączony był ze wstępem do parku wodnego, więc na sam koniec zrobiliśmy rundkę po wodnych atrakcjach (między innymi wodnym rollercoasterze gdzie jeździ się na pontonie napędzanym na taśmach- bomba) i wróciliśmy do Surfers Paradise.
W sobotę popołudniu pojechaliśmy do Brisbane, stolicy stanu Queensland i trzeciego, co do wielkości, miasta w Australii. Z przykrością stwierdziliśmy, że Brisbane nie ma zbyt wiele do zaoferowania. To znaczy, może i ma, ale chyba jesteśmy rozpieszczeni przez Sydney. Poplątaliśmy się po mieście, leżeliśmy na sztucznie zrobionej plaży (chyba najfajniejsze miejsce w Brisbane), poczuliśmy klimat imprezowej dzielnicy Brisbane i nieco rozczarowani, w niedzielny wieczór wróciliśmy do domu. Być może życie jest tam łatwiejsze, bo miasto jest mniejsze i nie ma aż takich tłumów, ale to chyba nie nasze klimaty. A propos klimatu- upał tam nieziemski, tropiki niemalże!
I to tyle relacji z Queensland.
Dziewczyny wróciły już do Niemiec, ciężko nam było przyzwyczaić się do ciszy w domu. Spędziliśmy naprawdę fajny czas razem, mamy nadzieję, że Natalia i Patrycja mają miłe wspomnienia.
Tymczasem za nami kolejne weekendy. Piękne, ciepłe. W poprzedni byliśmy na koncercie Angus& Julia Stone, miłe dla ucha dźwięki na festiwalu sztuki ulicznej. A w ten, który niemalże już za nami, spacerowaliśmy po klifach i zachwycaliśmy się miastem. Czekamy z niecierpliwością na święta. Tutaj mamy aż 4 dni wolnego. Wielki Piątek jest już świętem i niezmiernie się z tego cieszymy.
Pozdrawiamy baaaardzo gorąco, choć poranki już u nas chłodne. Idzie zima, teraz role się odwrócą- to my będziemy zazdrościć wam ciepła!