Nieustannie jesteśmy bardzo zapracowani, Damian dodatkowo całe popołudnia spędza w szkole. Wraca o 22:30 i mamy dla siebie około 45 minut, podczas których dosłownie nie możemy się nagadać.
Od ostatniego wpisu zdążyliśmy być w Alpach Australijskich- a dokładnie w Górach Śnieżnych, około 6 godzin jazdy samochodem z Sydney. Stęskniliśmy się za śniegiem i postanowiliśmy wybrać się na weekend w miejsce, gdzie go nie brakuje. Mróz dał nam zdrowo popalić, odzwyczailiśmy się w Sydney od takich niskich temperatur. Było wspaniale, kurorty narciarskie pozytywnie nas zaskoczyły, wyszaleliśmy się na deskach za wszystkie czasy. W drodze powrotnej zwiedziliśmy Canberrę, stolicę Australii. Skromne miasto, pośrodku niczego, bardzo uporządkowane i spokojne. Byli, widzieli, więcej nie wrócą.
W weekendy nie spoczywamy na laurach. Wykorzystaliśmy słoneczną i ciepłą zimę w 100%. Przeszliśmy i przejechaliśmy na rowerach mnóstwo kilometrów. Odkrywaliśmy nowe miejsca, a teraz szykujemy listę punktów do zobaczenia z rodzicami Natalii, którzy w styczniu przylatują do nas aż na 6 tygodni..juhuuuuu!!!
W poprzednim poście wspominaliśmy o trudnościach z podjęciem decyzji dotyczącej naszego być albo nie być w Australii. Wreszcie po tygodniach przemyśleń i burzliwych dyskusji stwierdziliśmy, że chyba nigdzie nie będzie nam tak dobrze jak tutaj. Australia była naszym marzeniem od kilku lat, zawsze mówiliśmy, że jeśli uda się wylecieć z Polski, to już nie wrócimy. Nie poddamy się łatwo. Wiemy, że będzie nam ciężko, musimy poświęcić naszym planom wiele czasu i mnóstwo pieniędzy. Mamy nadzieję, że podjęliśmy dobrą decyzję i wierzymy, że nasz upór doprowadzi nas do wymarzonego celu.
Za tydzień wyprowadzamy się z dotychczasowego mieszkania. Musieliśmy zwolnić pokój dla przyjaciół naszych współlokatorów. Początkowo byliśmy bardzo rozgoryczeni, choć od jakiegoś czasu myśleliśmy o znalezieniu innego miejsca. A że niuńki w czepkach urodzone (urodzeni?), znaleźliśmy nieopodal przytulne, dwupokojowe mieszkanie, póki co tylko dla nas. Mamy trochę dość życia w komunie, dzielenia kuchni i łazienki. Drugi pokój w naszym "nowym" mieszkaniu zawsze przyda się dla gości, a w razie kryzysu finansowego możemy go wynająć i zaoszczędzić trochę na czynszu. Z niecierpliwością czekamy na przeprowadzkę choć wszystkie formalności spędzają nam sen z powiek. Musimy się urządzić, kupić wszystko począwszy od sztućców skończywszy na łóżkach. Na szczęście mamy wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy chętnie służą pomocą.
7 grudnia lecimy do Polski. Radość ogromna tym bardziej, że będziemy w domu aż 5 tygodni. Na samą myśl o podróży mamy motyle w brzuchach. Damian już od kilku tygodni jedną nogą stoi w Pokusie.
Do czasu wylotu chcemy mieć już konkretny plan na nasze następne miesiące, lata w Australii. Chcemy wkroczyć w nowy rok z gotowym rozkładem jazdy. Liczymy na to, że wyjazd do Polski utwierdzi nas w przekonaniu, że nasze miejsce na ziemi jest na południowej półkuli. Bierzemy pod uwagę tez drugą opcję i może być tak, że do Sydney wrócimy tylko pozbierać manatki.
I to tyle wiadomości. Trzeba przygotować się na ostatni dzień pracy i zaplanować weekend. Choć prognozy pokazują deszcz więc nie będzie ekscytująco..
Całujemy Was!